Do biura sklepu idę wąskimi metalowymi schodkami. Na poddaszu życzliwie przyjmuje mnie pani Bożena z mężem Zenonem. Przysłuchuję się ustalaniu cen na mięso, które za chwilę wyląduje za ladą. I tak już od 25 lat państwo Kowalczyk prowadzą sklep przy ulicy Traktorowej na olsztyńskich Dajtkach.
— Państwo poznali się w dość nietypowych okolicznościach...
— Jesteśmy ze sobą od szóstej klasy szkoły podstawowej. Poznaliśmy się pierwszego września na szkolnym apelu. Właśnie zmieniłam szkołę, bo moją zlikwidowano. Kiedy po apelu planowaliśmy się rozejść, zauważyłam, że jestem związana paskiem z inną dziewczyną, a zrobił to... Zenon (śmiech).
— To nie przypadek, że prowadzicie akurat sklep mięsny.
— Mieszkaliśmy w Pieszkowie, wsi leżącej między Lidzbarkiem Warmińskim, a Górowem Iławeckim. Rodzice prowadzili duże i nowoczesne, jak na lata 70. ubiegłego wieku gospodarstwo. Ich jagnięcinę kupowali nawet Włosi. Stąd znaliśmy smak prawdziwego mięsa. Przeprowadzając się w latach 80-tych na olsztyńskie Dajtki nie mogłem bezpośrednio pracować w rolnictwie, ale ten pociąg do wsi i pracy rolnika pozostał. To, co oferowały okoliczne sklepy, nie było, delikatnie mówiąc, najwyższej jakości. Postanowiliśmy więc otworzyć własny sklep. Sprzedając mięso jakiś kontakt ze wsią więc pozostał.
— W końcu nadeszła pamiętna data 5 czerwca 1991 roku.
— Tak, pamiętamy tamten dzień doskonale. Handlowaliśmy pierwszy dzień, a wieczorem poszliśmy przywitać Jana Pawła II na nieodległe lotnisko. Ostatnio mieliśmy uroczystą kolację w gronie rodzinnym i dostaliśmy od dzieci kartkę z życzeniami, na której zostały przytoczone słowa papieża: "Z pracy swojej ma człowiek pożywać chleb codzienny". Wzruszyłam się, bo to bardzo wymowne zdanie.
— Patrząc chociażby na sklepowy banner już widać, że takie wartości jak rodzina, tradycja czy kultura są dla was bardzo ważne...
— Pracowników traktujemy jak swoją rodzinę, znamy ich radości i bolączki, które przezywamy razem z nimi. Nasze logo przygotowywaliśmy razem z nimi. Pytaliśmy ich o to, co dla nich jest najcenniejsze. Przede wszystkim wymienili rodzinę. Zresztą nasi pracownicy zapraszani są również do konsultowania istotnych kwestii dotyczących firmy. Staramy się brać do siebie każdą ich uwagę. Wyjątkowi są dla nas również nasi klienci, którzy są z nami przez te 25 lat. Pamiętamy, jak robili u nas zakupy przygotowując pierwszokomunijne przyjęcia dla swoich dzieci, później organizowali ich wesela, a teraz kupują cielęcinę dla swoich wnuków. Są dla nas jak rodzina.
— W sklepie nie brakuje asortymentu. Są tu właściwie wszystkie rodzaje mięsa, wędliny, warzywa i artykuły spożywcze. Pracownik musi nieźle poznać się na tym, co sprzedaje.
— Kiedy przyjmujemy do pracy nową osobę, ta, kiedy się wdraża, może nas pytać o coś nawet i sto razy. Cierpliwości nam nie brakuje... Najważniejsze jest to, żeby chciała dobrze wykonywać powierzone zadania i z tego się cieszymy.
— Trzeba umieć sprzedać mięso. To nie jest łatwy towar.
— Personel musi być profesjonalny. Należy umieć doradzić klientowi, znać mięso. Towar przede wszystkim musi być świeży.
— Rynek zawalony jest mięsem kiepskiej jakości. Naszpikowanym nie wiadomo czym i sprowadzonym nie wiadomo skąd. Wy jednak postanowiliście sprzedawać najlepsze polskie mięso.
— To prawda, rynek zalany jest importowanym mięsem. My jednak sprzedajemy mięso z okolicznych, nieodległych ubojni znajdujących się w naszym regionie. Mięso jest wykrawane przez nas na bieżąco. Tak, jak jest kupione, tak idzie do klienta. To jest gwarancja jego jakości, dlatego się pod tym podpisuję. Chcę być uczciwy w stosunku do klienta. Nie ukrywam, że przebić się nie jest łatwo. Klient musi się przekonać, aby zapłacić te dwa, trzy czy pięć złotych więcej za kilogram dobrego mięsa. Oczywiście marża nie może być zbyt wywindowana.
Tak właściwie to od początku działalności nie nastawialiśmy się tylko na zysk. To nie był nasz priorytet. Najważniejsze było dla nas i nadal jest zadowolenie klienta. Jeżeli przywożę do sklepu młodą sztukę bydła, to nie jest to samo, co generalnie można dostać. Przecież działy mięsne w sklepach oferują nawet kilkunastoletnie sztuki.
— Ciągle jako klienci zbyt mało wiemy o tym, co takiego kupujemy w mięsnych sklepach. U was każdy z klientów może zapoznać się z tym, skąd dane mięso pochodzi.
— Swego czasu robiłem testy wytrzymałościowe na mięso. Okazuje się, że surowe może poleżeć do pięciu dni. Jeżeli w sklepach spotyka się towar, którego termin do spożycia sięga 21 dni, to proszę samemu sobie odpowiedzieć, czym musiało być ono nafaszerowane... Ostatnio mieliśmy klientkę, która zdziwiła się krótkim terminem ważności spożycia mięsa. Zarzuciła nam, że sięga tylko kilku dni. Przecież o to chodzi. To jest właśnie produkt wysokiej jakości.
Rozmawiał Wojciech Kosiewicz